niedziela, 13 lipca 2008

Story


My grandfather Stefan with his wife Józefa use to live in Wrocław, it was far away from Olsztyn, where I always have lived with my parents. From that reason, there is not much personal stories which I remember myself about them. But, there is one, connected with grandfather Stefan's wife.
When I was a small child she use to come to us every holiday. In the evening she use to tell me fairy tales. What was surprising, they were not usual children stories, but they were poems.

I remember one about children waiting for theirs father - the merchant, who left home, looking for better job and money, because they were getting really poor. From the time he left, every evening they were going to the cross road of the field-paths, where was standing the cross. They use to pray there to God, to bring theirs father home safely and healthy. In the same area, there was living a very terrible robbers gang with the Boss. They were killing and robbing all lonely wanderers in the area, and even all villages around.

One day when the children as usually were praying on the cross roads - they saw the father coming back on the rich cart, with the servants. When he came closer to his happy children - the robbers gang jump from the bushes, wanted to take all the goods he brought with him, and kill him. But, the Boos of the gang said: we never live our victims alive, but while we were waiting here, we have heard the children's prayers - that's why we let you go. I just ask your children , to come here one more time to pray for my soul...

What surprising and what interesting - my grandmother was really simple person, not well educated. She just manage to finish 4 years of village primary school before the war. But the fairy tale about "The Robber" I've discovered once again almost 10 years later - when I was learning at school about the most famous polish poet Adam Mickiewicz. I've discovered, that my grandmother was telling me his ballads. She had so many of them in her memory - she didn't even read and write well...but she use the big poetry as something natural.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Z rodzinką...



Na zdjęciu w pierwszym rzędzie od lewej: ciocia Wanda, Andrzej, dziadek Stefan, Ala córka ciotki Jadwigi, Józio.
U góry: ciocia Barbara, ciocia Jadwiga, babcia Józefa.

Informacja o powrocie na terytorium Polski



Dziadka zwolniono z obozu 27 listopada 1945 roku. Granicę Polską przekroczył 1 grudnia, w Szczecinie.

Zwonienie z niewoli

Koledzy w mundurach


Koledzy przekazali dziadkowi swoje fotografie na pamiątkę około maja 1941 roku.

Zdjęcia z Niemiec




30.07.1942, z tyłu dziadek napisał: "Na pamiątkę Mojej Rodzinie ślę swoją podobiznę. Na fotografii koledzy z niewoli, z różnych stron: Warszawy, Lublina..."

fotografia z 6.09.1942 roku, z niewoli, z tyłu napis "Na pamiątkę kochanej rodzinie..."

fotografia z 30.07.1942 roku, z niewoli

Zdjęcia niby z niewoli a trochę jak z filmów gangsterskich;-)
Dziadek Stefan trafił na roboty do tzw "dobrych" Niemców. Długo po wojnie utrzymywali jeszcze kontakt listowny. Istnieje kartka pocztowa z fotografią z lotu ptaka gospodarstwa, w którym pracował dziadek Stefan będąc w obozie pracy.  Postaram się ją wynaleźć. Nie mam pojęcia gdzie jest, ale na pewno kiedyś ją widziałam...

Wojsko, wojsko maszeruje wojsko...


fotografia z roku 1939

W roku 1931 dziadek zgłosił się na pobór do wojska. 14.04.1031 wcielony został do 35 p.p. w Brześciu n/Bugiem. Do 1 Kompanii Strzeleckiej, na stanowisko szeregowego. W maju 1932 przechodzi do Pułku Łączności na stanowisko telefonisty. We wrześniu 1932 idzie do szkoły podoficerskiej a w październiku 1933 zostaje kapralem.
We wrześniu 1934 przeniesiony zostaje do rezerwy.


W 1939 zostaje zmobilizowany do 83 p.p. łączności. Bierze udział w wojnie.
6 września 1939 zostaje ranny w nogę, dostaje się do niewoli, do Stalagu 102.

Do kraju wraca 8 grudnia 1945 roku.

Z książeczki wojskowej...






Książeczka wojskowa to nader pożyteczny dokument. Dowiedziałam się z niej, że dziadek Stefan ukończył 4 klasową szkołę powszechną w Chrzanowie. Zamieszkiwał w województwie warszawskim, powiecie ciechanowskim, miejscowości Bronisławów. Był robotnikiem, a konkretnie szoferem.

Dziadek Stefan


Stefan Fabisiak syn Antoniego urodził się 2 września 1910 roku w Bronisławowie. Myślę, że to mogły być okolice Płońska. O rodzinie dziadka Stefana i babci Józefy wiem tyle co nic. Jedynie to, że wywodziła się z Mazowsza.  To dopiero początek moich poszukiwań.  Po dziadku Stefanie, w odróżnieniu od mojego drugiego dziadka Mikołaja ( http://www.ourgrandpas-mikolajwejkowski.blogspot.com)  zachowało się wiele zdjęć i dokumentów. Zacznę od umieszczenia ich na blogu. Potem, mam nadzieję pojawią się historie...